Thursday, June 28, 2007

Witamy!

Z braku nadmiaru pracy i, jako ze internet mamy za darmo w bibliotece, stwierdzilismy ze podzielimy sie z Wami naszymi wrazeniami z pobytu w Ziemi Obiecanej.
Nie przejadamy sie. Jak sie okazuje czlowiek moze sie fest wyzywic za 1.5 Euro dziennie. Generalnie tluczemy zupki chinskie z Polski, kielbase, chleb niceprice, pasztety drobiowe i lemioniadki za 20 Eurocentow. Zoloadek czlowieka ma wielkie mozliwosci adaptacyjne.
Dzisiaj siedzimy w oczekiwaniu na interview w sprawie zatrudnienia sie na zmywaku - tak wiec nasze nastroje sa nie najgorsze. W zasadzie obeszlismy cale miasto wciskajac potencjalnym pracodawcom nasze CV.
Sprzedaz papierosow idzie jak z platka, chociaz na poczatku nie bylo latwo. Trzeba sobie zdawac sprawe, ze dopiero opanowanie sprawnej gadki i okreslonej gestykulacji gwarantuje sukces. Po pierwsze - odpowiednio dobrac potencjalnego klienta. Ludzie porzadni nie kupuja fajek od podejrzanych cwaniakow. Po drugie - wyraznie sie wyslawiac, aby zrozumieli o co nam chodzi. Wreszcie, papierosy trzeba wyciagnac z kieszeni i pokazac, bo to lepiej przemawia do wyobrazni niz gadanie o czystej abstrakcji. Szlugi schadza srednio za 4.5 Euro, chociaz targuja sie dziady strasznie.
Zakwaterowani jestesmy w luksusowym hostelu w Ballintaggarcie, co wiaze sie ze sporym kosztem 13.5 Euro/dzien i dochodzeniem 3km do Dingle - ale i tak jest to sporo taniej niz hostele w centrum. Zreszta, jako ze hostelu pelno jest gosci z USA to dziennie wyrabiamy tyle godzin konwersacji, ze wartoby zaplacic tyle chodzby za to.
Nota bene, rdzenne Irlandki to wcale niezle dziewczyny. Bardzo sympatyczne i, trzeba przyznac, niebrzydkie.
Pogoda kaprysna.

See You Soon! (do naszej kolejnej wizyty w library)

Piotrek M & Pecu